Postanowiłem przełożyć na polski 1. część artykułu, który kilka lat temu zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, sporo wyjaśnił i wiele zobaczyłem między wierszami.
W 1. części szału nie ma ;) , artykuł rozkręca się bodajże z każdą częścią. Jednak to, czy przełożę jego następną część, zależy od Was, czy będzie odpowiednie zainteresowanie, tzn. lajki, komentarze i wiadomości - to tego odzwierciedlenie. Pracy przy takiej jednej części jest kilka godzin, więc nie jest to takie hop siup ;) , więc mile widziane jest zrozumienie. Jeśli pojawiły się jakieś błędy, to chętnie się o nich dowiem. Można śmiało pisać na maila. Zapraszam zatem... "W ostatnim czasie pojawiło się dość dużo interesujących publikacji, w tym i na stronie http://www.kramola.info, w których ich autorzy mówią o niezgodności z oficjalną wersją historii, której nas uczą w szkole i uczelni, z tymi faktami, które możemy zaobserwować wokół nas. Przy tym wielu z nich mówi i o utraconych super technologiach, i o wyższym poziomie rozwoju poprzedniej cywilizacji. Ale, kiedy zaczynasz wnikać, co oni rozumieją pod «super-technologiami», to okazuje się, że mają na myśli jakieś nieznane nam sposoby obróbki materiałów albo budownictwa wspaniałych, tak zwanych «megalitycznych» budowli i urządzeń.Drugi typ publikacji, których także ponad miarę, odnosi się do klasy pseudoezoteryki albo neosłowiaństwa, kiedy zaczynają się rozmowy o «naszych wielkich przodkach», o jakichś «wszechświatowych prawdach» i «tajnej wiedzy», w praktyce okazujące się albo kolejnym naciągnięciem naiwniaków na pieniądze, albo kolejnym nowym dziełem na temat abrahamicznych religii, ale z wykorzystaniem starej słowiańskiej atrybutyki. A oto w istocie, w czym zaś nasi przodki byli wielcy, dowiedzieć się od nich niczego nie udaje się. Nieprzerwane rozmowy o magii, czarach i prawidłowym pokłonie «Bogom» albo «Duchom Przyrody», które pomogą. I, w końcu, trzecią, najliczniejszą grupę tworzą ludzi, u których mózgi zupełnie wyprane «oficjalnym punktem widzenia», i oni niczego słyszeć nie chcą o tym, że na Ziemi przed nami mogła istnieć bardziej rozwinięta cywilizacja. Wszystkie ich sprzeciwy w końcowej sumie sprowadzają się do tego, że żadnych poważnych śladów działalności tej jakoby wysoko rozwiniętej cywilizacji, ani śladów miast, ani śladów globalnego systemu transportowego nie obserwujemy. Jeśli była wysoko rozwinięta cywilizacja, to dlaczego my nie obserwujemy masowych i na dużą skalę śladów jej działalności? Może to będzie nieco z grubsza, ale chcę powiedzieć wszystkim wam, że wy ślepcy, którzy patrzą, ale nie widzą! Miliony i miliardy potwierdzeniem tego, że przed nami na tej Planecie istniała wysoko rozwinięta Cywilizacja, wszyscy widzimy każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty wokół siebie! Potwierdzeniem tego jawi się ten najbardziej złożony, potrząsający, różnorodny, samoregulujący Żywy Świat wokół nas! I tylko z powodu ignorancji i nieumiejętności albo niechęci skorzystania ze swojego mózgu zgodnie z przeznaczeniem, większość ludzi tego nie zauważa. Poprzednia Cywilizacja na naszej Planecie była nie technogenną, jak nasza, a biogenną. Oni budowali nie maszyny i mechanizmy, jak my, a tworzyli Życie i miliardy rozmaitych istot żywych, które to Życie podtrzymywali i obsługiwali. Właśnie dlatego my nie znajdujemy tych maszyn i mechanizmów, które po niej pozostały. Oni zaszli o wiele dalej i podobne martwe urządzenia im były po prostu niepotrzebne. Ten żywy ustrój, który zbudowany przez naszych przodków, o wiele bardziej zaawansowany od tego, co dzisiaj budujemy my z wami. Co dzisiaj jawi się najbardziej zaawansowanych kierunkami we współczesnej nauce, gdzie wkłada się miliardowe inwestycje? To biotechnologie i nanotechnologie. Biotechnologie w końcowej sumie powstają na umiejętności programowania DNA, żeby dziękując temu otrzymywać żywe organizmy z potrzebnymi nam właściwościami i jakościami. Jako nanotechnologie w rzeczy samej rozumie się nie przygotowanie materiałów z elementów z mikroskopowymi strukturalnymi elementami, typu tych samych węglowodorowych rurek. To tylko pierwszy, najbardziej prymitywny etap. Podstawowy zaś cel rozwoju nanotechnologii stoi w tym, żeby nauczyć się manipulować materią na poziomie atomów i molekuł. Zbudować miniaturowe mechanizmy najwyższego poziomu, które mogliby po zadanym im programie zbierać molekuły potrzebnych substancji albo konstruować duże ciała z mnóstwa atomów i molekuł początkowego surowca, albo zmieniać właściwości już istniejących materiałów i przedmiotów drogą korygowania ich atomowej albo molekularnej struktury, w tym i w medycynie, na przykład, dla przywrócenia uszkodzonych tkanek albo dla selektywnego zniszczenia komórek rakowych po kodzie ich skażonego DNA. I oto już niepowstrzymana fantazja pisarzy-fantastów zaczyna tryskać. Oni rysują nam nowy cudowny świat, który powinien wkrótce nastąpić, jak tylko my opanujemy jeszcze jedną granicą w kontroli nad materią i miliardy nanorobotów zaczną przerysować na nowo otaczający świat po zachciance człowieka. A teraz spojrzymy na to, czym zaś w istocie jawi się zwykła żywa komórka, z której składają się wszystkie żywe organizmy wokół, jeżeli spojrzeć na nią z punktu widzenia współczesnej wiedzy, a nie przedstawień 18 wieku, którym nas dotychczas uczy system «obrazowania». Żywa komórka, to nanofabryka, gdzie nanoroboty pod nazwą RNA zajmują się syntezą niezbędnych substancji i materiałów po programie, zapisanym na molekularnym poziomie w DNA. To jest, to, co my tak staramy się wynaleźć, w rzeczy samej było wynalezione wiele milionów lat temu! Nie chcę teraz zagłębiać się w gęstwinę filozofii i omawiać pytanie, kto to był, Bóg, Przodki, tajemniczy Wielcy Przybysze, teraz to nie ważne. Ważne zrozumieć, co ta Cywilizacja, która zbudowała unikalny Żywy Świat, częścią którego jawi się i każdy z nas, gdyż te same komórki funkcjonują i w naszych organizmach, władając znaniami [wiedzą] o właściwościach Materii i mechanizmach wewnętrznych procesów, odbywających się we Wszechświecie, które o kilka poziomów przewyższają nasze dzisiejsze znania. Nasze dzisiejsze komputery oparte na binarnym systemie, gdzie w liczbie znaków figurują tylko zero i jedynka. DNA jawi się nośnikiem informacji z bardzo wysoką gęstością zapisu, gdzie w liczbie znaków wykorzystuje się cztery nukleotydy, co daje nam już nie dwójkowy, a czwórkowy system liczbowy, tylko ze względu na to gęstość zapisu informacji wyższa 2 razy przy tych samych warunkach. Dodajcie do tego ten fakt, że jeden nukleotyd ma rozmiary kilku atomów, co wiele razy mnie od tych elementów pamięci, które my wykorzystujemy teraz. Druga ważna różnica zawiera się w tym, że unikalny system połączenia nukleotydów w podwójne łańcuszki, kiedy każdy nukleotyd może połączyć się w łańcuszku w dowolnej kolejności, a między łańcuszkami tylko parami, zapewnia nie tylko niezawodny system kopiowania informacji, ale jeszcze i dodaje dopełniający poziom bezpieczeństwa od błędów przy kopiowaniu. Z jednej strony, każda żywa komórka jawi się unikalnym autonomicznym systemem, który stale wymienia substancję i energię z zewnętrznym środowiskiem. Ona zdolna samodzielnie odtwarzać swoją kopię, produkując w tym celu wszystkie niezbędne złożone organiczne połączenia. My na razie jeszcze nie do końca rozumiemy, jak cały ten system funkcjonuje, nie mówiąc już o tym, żeby samemu powtórzyć coś podobnego. Z drugiej strony, kiedy mnóstwo tych komórek łączy się razem, gdzie różne komórki otrzymują różną specjalizację, one zaczynają funkcjonować jak jednolity organizm, gdzie każda komórka, wypełniając swoją funkcję, pracuje w interesie w całej społeczności, to jest całego organizmu. Przy tym wszystkie żywe organizmy, w swojej kolejności, funkcjonują nie same dla siebie, a połączone w jednolitą Biosferę, najbardziej złożony system ekologiczny mający mnóstwo związków i zależności. Ekosystem każdego regionu włada właściwościami samoregulacji i samoprzywrócenia, gdzie każda istota żywa, zaczynając od gigantycznego drzewa i kończąc najdrobniejszym mikrobem wypełniają określoną im funkcję. Wyjdźcie w najbliższy las, i po prostu popatrzcie wokół, jak sprawnie i niezawodnie funkcjonuje ten przyrodny [naturalny] mechanizm, nawet nie zwracając uwagi na to, że współczesny "zdziczały" człowiek stale stara się go zniszczyć. Ilość związków wzajemnych między różnymi żywymi organizmami na trawniku pod waszym oknem liczy się dziesiątkami tysięcy, część z których dotyczy i was. Spójrzmy na zwykłe drzewo iglaste w lesie. Na początku w ziemię pada malusieńkie nasionko, w którym już jest pełny program rozwoju całego najbardziej złożonego systemu, po którym krok za krokiem żywymi nanofabrykami będzie odtworzony gigantyczny organizm składający się już z milionów, jeśli nie miliardów komórek, które ponadto, będą odróżniać się po swoim przeznaczeniu. Część z nich, znajdujących się w igliwiu, będzie odpowiadać za zaopatrzenie całego organizmu w energię i syntezę podstawowych organicznych połączeń ze względu na efekt fotosyntezy. Współczynnik sprawności utylizacji energii słonecznej w procesie fotosyntezy zestawia 38%, co jest więcej, niż u najbardziej nowoczesnych ogniw słonecznych, stworzonych przez współczesną technogenną cywilizację, który zestawia w sumie 30% (u seryjnych 18-20%). Dalej te substancje popadają w komórki nabłonka pnia, gdzie z nich nanofabrykami z innym funkcjonalnym przeznaczeniem będą syntezowane substancje do budowy pnia i kory drzewa. I w końcu otrzymujemy, na przykład, sosnową kłodę, najdoskonalszy materiał budowlany. Tak, na to, żeby cały proces był zakończony, niezbędne nie mniej niż 70-80 lat, ale, z drugiej strony, nakłady ze strony człowieka na to, żeby go wykonać, jawią się minimalnymi. Drzewo rośnie samo, samo otrzymuje wszystko niezbędne substancje z gruntu i powietrza, jawi się samoregulowanym, samoodnawiającym się i samoodtwarzającym się systemem. Ale drzewo nie rośnie samo po sobie. Do jego obsługi zbudowane inne żywe organizmy, owady, ptaki, grzyby, inne rośliny, które będą zapewniać syntezę tych substancji, które nie syntetyzują się przez same drzewo, ale mogą być mu potrzebne w trakcie czynności. A kiedy drzewo uszkadza się albo umiera, to otaczające środowisko samo troszczy się o jego utylizację i powrót substancji, które już obrazowane przez drzewo, i utylizację energii, im zaopatrzonym, z powrotem w obieg Życia. W przyrodnym [naturalnym] środowisku nie ma problemów ze śmieciami albo utylizacją odpadów szkodliwych wyrobów. Wszystko to było przedumane zawczasu przez tych, kto wszystko to stworzył. Liczne kwiaty i trawy, to nie prostu piękne kwiatki albo po prostu biomasa dla trawożernych zwierząt. Większość z nich jawi się niedużą samoregulującą, samoodnawiającą i samoodtwarzającą fabryką chemicznej syntezy, komórki-nanofabryki której syntezują najbardziej złożone związki chemiczne, które jawią się leczniczymi albo stymulującymi substancjami dla zwierząt i człowieka. Przy tym ilość pracy tych minifabryk o wiele wyższa, niż współczesnych chemicznych zakładów z metalu, szkła i plastiku. Jeden z najważniejszych problemów chemicznej syntezy zawiera się nie w tym, jak właściwie syntezować potrzebne połączenie, a jakim obrazem oddzielić go od początkowego surowca, z którego syntetyzuje się połączenie, a także możliwego «braku», kiedy zamiast niezbędnego nam połączenia zobrazowało się podobne, ale inne. Szczególnie to krytyczne dla tak zwanych polimorficznych połączeń, które będą mieć jednakowy skład chemiczny, ale różną przestrzenną strukturę molekuły, co jak okazuje się, może bardzo istotnie wpływać na właściwości otrzymanej substancji. Na to, żeby zbudować efektywny system filtracji może zająć więcej czasu i sił, niż na opracowanie samego procesu syntezy połączenia. A oto przy nanofabryce pod nazwą żywa komórka takiego problemu nie ma. Jej nanoroboty syntezują właśnie to połączenie, które założono w programie. Po tej przyczynie, przy okazji, witaminy otrzymane z naturalnego roślinnego surowca pożyteczniejsze i bezpieczniejsze niż syntetyzowane sztucznie, chociaż one drożej kosztują. A jeśli zacząć studiować temat produkcji leczniczych preparatów, to okazuje się, że większość z nich do tej pory jako podstawy wykorzystują naturalne surowce, to jest te substancje, które były syntetyzowane nanorobotami żywych komórek w tych albo innych roślinach albo zwierzętach. Biogenny system był wydumany i zbudowany takim obrazem, żeby człowiekowi przychodziło tracić minimum sił na jego obsługę i podtrzymanie, ale w tym samym czasie, żeby on zaopatrywał człowieka we wszystkie niezbędne substancje i materiały, zaczynając od pożywienia i kończąc budownictwem siedzib ludzkich, przygotowaniem odzieży itp. Przy tym człowiek, jak nosiciel Rozumu, nie był pasożytem i utrzymankiem. Ciało człowiecze początkowo powstawało jako efektywny nosiciel Rozumu. Przez Człowieka w Przyrodzie przejawia się Twórczy potencjał Twórcy Wszechświata (istoty, współtworzących Materię, Wszechświat i naszą Galaktykę). Przeznaczanie Człowieka polega na rozwoju istniejącego Świata i stworzeniu nowych, zadziwiających, różnorodnych i niepowtarzalnych światów. Są żywe organizmy, które lepiej biegają, lepiej skaczą, lepiej pływają albo nawet w ogóle umieją latać. Są zwierzęta, które lepiej widzą czyż lepiej słyszą, niż Człowiek. Ale tylko u Człowieka wszystkie zdolności, możliwości i organy zmysłów najbardziej wiele zrównoważone i zróżnicowane. Nasz wzrok ma największy zasięg podług barwnej skali. Nasz zbiór uczuć największy po powszechnym zasięgu przyjmowanych sygnałów o otaczającym środowisku wśród wszystkich żywych istot. Nasze ciało najlepiej przystosowane właśnie do bycia nosicielem Rozumu. Organizm człowieczy bardzo żywotny. My zdolni przeżyć po takich obrażeniach, po których większość zwierząt po prostu ginie. Jeżeli by Twórcy, który zbudował Materię, Wszechświat i pierwszy Żywy Świat zachciałoby się spojrzeć na swoje tworzenie od wewnątrz, to On powinien był zbudować dla siebie coś, przez co mógłby przyjmować swoje tworzenie od wewnątrz. I tym czymś, tym superczujnikiem, jawi się ciało Człowieka. Jak powiedziano w opisie «stworzył na obraz i podobieństwo Swoje». A czy nie tak postępujemy teraz my, kiedy budujemy własne elektroniczne wirtualne światy? Czy nie tworzymy sobie w nich «awatarów», przez które możemy współdziałać tym swoim wirtualnym tworzeniem, które w końcowym rozrachunku jawią się tylko zbiorem zer i jedynek, elektronicznych impulsów w pamięci komputera? Ale kiedy my okazujemy się jedni w zbudowanym przez nas wirtualnym świecie, to przez pewien czas nam zaczyna się nudzić. I my albo budujemy sztuczne istoty, które odgrywają rolę innych ludzi, wypełniając założone w nich programy, albo zapraszamy swoich przyjaciół i znajomych by przyłączyć się do nas w naszym wirtualnym świecie. W pierwszym przypadku wszystkie te sztuczne postaci będą silnie odróżniać się od głównego gracza, który dla nich będzie wydawać się Bogiem wszechmogącym (na to u nas zawsze są komendy «zachować» i «załadować»). W drugim przypadku, jeżeli nam nie starcza żywych graczy, my też uzupełnimy sztucznymi, dla urozmaicenia, które także będą odróżniać się od nas, Bogów wszechmogących, ale tu już wynikają problemy międzyosobowościowych stosunków między Bogami, które stanowią tak krzepkie i owocne związki, jak i całkiem burzącymi konfliktami. Kosmogonia naszego Wszechświata bardzo różni się od tego, co nam to opowiada współczesna «nauka». Nasz Twórca nie zbudował niczego martwego. Wszystkie gwiazdy i planety jawią się żywymi istotami, tylko to inne nieorganiczne formy życia. I tak jak wszystkie istoty żywe, i planety, i gwiazdy mogą rodzić sobie podobnych, rozwijać się i umierać. Kiedy Ród, który żyje na jednej z planet rozrasta się, to oni budują nową planetę, która wywodzi się na orbitę wokół macierzyńskiej planety, dokąd przenosi się ta część ludzi, którzy życzyli oddzielić się i zacząć budować i rozwijać swój własny Świat. Jeżeli planet wokół gwiazd staje się zbyt wiele, albo ktoś życzył oddzielić się, to będzie rodzona nowa Gwiazda, która będzie wyprowadzona na orbitę wokół macierzyńskiej Gwiazdy, i do niej przelecą planety, mieszkańcy których zechcieli obrazować nowy system. Po mierze rodzenia wszystkich nowych planet i gwiazd wszyscy oni zaczynają wychodzić na orbitę wokół pierwszej Gwiazdy Prarodzicielnicy, a najstarsze oddalają się najdalej od centrum. W sumie u nas zaczyna się obrazować się spiralna galaktyka. Ale u każdej nowej Gwiazdy ten proces nie ustaje, wokół niej stopniowo rodzą się wszystkie nowe planety i gwiazdy, w rezultacie czego pojawiają się nowe spirale, włożone w centralną ogólną. I tak ten proces trwa nieskończenie. Nie ma i nigdy nie było osławionego «Wielkiego Wybuchu», dzięki któremu, jakoby, powstał Wszechświat. Wybuch to istota niszcząca, ona nie może niczego zbudować. Tę teorię nam wymyślili jako zastępującą, żeby ukryć przed nami Prawdę. Tę Prawdę, która była pięknie znana naszym przodkom, ponieważ to, jak urządzony Wszechświat, oni schematycznie przedstawiali w wyglądzie swastyki, na przykład takiej. [obrazy w oryginalnym artykule, do którego link na końcu] We wszechświecie wszystkie galaktyki można podzielić na dwie podstawowe klasy, spiralne i eliptyczne. Pierwsze jawią się Żywymi, w nich stale idzie proces generacji nowej substancji, rodzenia nowych Gwiazd i Planet, dlatego one stale rozszerzają się po spirali. W drugich, eliptycznych, proces generacji substancji i rodzenia nowych Gwiazd i Planet po jakimś przyczynom ustał. Odpowiednio, ustał i proces ich rozszerzania. W naszym systemie słonecznym my też możemy obserwować takie niedobudowane systemy i wokół Jupitera/ Jowisza, który z czasem powinien stać się nową Gwiazdą, i wokół Saturna, nawet i wokół Ziemi, jeżeli wierzyć legendom, kiedyś były już trzy swoje sputniki. Nasza galaktyka «Droga Mleczna», w której znajduje się system słoneczny, jawi się jedną z największych w widzianym Wszechświecie (większa tylko galaktyka Andromedy). W niej, po różnym ocenom, od 200 do 400 miliardów gwiazd. O ile wierne te oceny, jak i liczne inne parametry, które teraz podaje oficjalna nauka, to pytanie oddzielne, ale w dowolnym przypadku Gwiazd, a znaczy i różnych Światów w naszej Galaktyce mnóstwo. Przy tym Słońce razem ze swoim planetarnym systemem w ogóle nie jawi się centrum Wszechświata jak uważało się w średniowieczu. Znajdujemy się bliżej skraju Galaktyki, tak jeszcze i z boku od podstawowego dysku. Innymi słowy, nasz gwiezdny system, po galaktycznym miarkom, jawi się głuchą prowincją gdzieś daleko na peryferiach. I właśnie tym wyjaśnia się ten fakt, że Cywilizacja, która żyła i rozwijała się w naszym systemie słonecznym i znajdowała się o wiele dalej od nas po poziomie rozwoju i umiejętności kierowania Materią i Energią, została napadnięta z zewnątrz i prawie w całości zniszczona. Ale o tym w następnej części." Źródło: mylnikovdm.livejournal.com/4158.html
0 Komentarze
To tytuł materiału ze znanego rosyjskiego portalu Kramola.
A oto przekład tekstu na język polski. (Wolę samemu przełożyć niż czytać bełkot z translatorów i celowe przeinaczanie czasem nawet o 180 stopni) "W naszym nagraniu "Tartaria - ruskie państwo" youtu.be/zTr0VXqyDRM my szczegółowo opowiadaliśmy o tym, że scytowie/ skify żyli nie w starożytności, a w średniowieczu, i pierwsze pokolenia tatarskich zdobywców miały genetykę i tradycje scytów/ skifów i saków, to jest Słowian. Scytyjska albo słowiańska haplogrupa R1a na tyle obszernie rozprzestrzeniona w Azji, co dowodzi: Słowianie migrowali na te ziemie jeszcze wcześniej. To samo dowodzą indyjskie Wedy - duchowe teksty kasty braminów [brahmanów], napisane we wczesnym Średniowieczu. W tych dokumentach opowiada się o dawnych aryjskich przodkach Hindusów i tych miejscach, gdzie żyli od niepamiętnych czasów. W 1903 roku znany indyjski badacz, znawca sanskrytu i potomny bramin Bal GangachAr TilAk wypuścił rewolucyjną pracę "Arktyczna Ojczyzna w Wedach" ["Arktyczny Dom w Wedach"]. W swojej książce Tilak podaje na przykład dowody doktora Williama Warrena z jego książki "Znaleziony raj na biegunie północnym", który dowodzi z pomocą religijnych i historycznych tekstów, etnografii i innych nauk, że wcześniej w granicach północnego koła podbiegunowego/ kręgu polarnego istniał obszerny kontynent, później opadły pod wodę. Wszystko, co pozostało z niego - to archipelagi Nowa Ziemia i Spitsbergen, które były najwyższymi punktami tego lądu. Nawet teraz istnieje niemały kawałek lądu za kołem podbiegunowym/ kręgiem polarnym, w tym na północy Syberii, gdzie można znaleźć mnóstwo dziwności, dowodzących wersji o tym, że wcześniej klimat w tym regionie był dość łagodny i umiarkowany. Na biegunie północnym słońce wiedzie się dziwnie dla większości ludzi - sześć miesięcy ono nie zachodzi za horyzont, a pozostałe sześć miesięcy - nie podnosi się zza horyzontu. Pół roku - dzień, pół roku - noc. Na arktycznym kontynencie, to jest między kołem podbiegunowym/ kręgiem polarnym a biegunem północnym, to te okresy dzienny i nocny odróżniają się po długości trwania w zależności od oddalania od bieguna. W Arktyce wszystkie obiekty na niebie nie wschodzą na wschodzie i zachodzą na zachodzie, a krążą nad głową, jak szprychy parasolki. Tak zwana południowa część niebieskiej półkuli tam nie widoczna nigdy. Między biegunem a kołem podbiegunowym/ kręgiem polarnym gwiazdy obracają się na firmamencie po kręgu, trochę opuszczając na jedną stronę ku horyzontowi. I jeszcze. Na biegunach w czasie astronomicznej nocy polarnej astronomiczny zmrok trwa całą dobę. To bywa na szerokościach od 78 stopni. W rejonach, przylegających do biegunów (powyżej 84 stopni), w czasie astronomicznej nocy polarnej astronomiczny zmrok może przedłużać się na całą dobę. Na niektórych szerokościach zmrok i świt zajmują po dwa miesiące każdy. To jest absolutna ciemność trwa stosunkowo niedługo. Żyć można, gdyby nie mrozy. Zapamiętajmy te znaki. One przydadzą się nam. Twierdzenie o tym, że dzień i noc bogów trwają po 6 miesięcy, skrajnie szeroko rozprzestrzenione w indyjskiej literaturze, pisze Tilak. Ten dowód spotyka się nie tylko w Puranach, ale i w pracach po astronomii, na przykład, w Siddhancie. Tam góra Meru jawi się najbardziej północnym punktem ziemi. Na tej górze, po wedyjskim podaniom, żyli bogi Ariów. Czytamy cieszące się wielkim autorytetem stare źródło "Prawa Manu": "U bogów i dzień i noc - to rok, znowu rozdzielony na dwoje: dzień - to ruch słońca ku północy, a noc - okres ruchu ku południu". A oto co oznajmia "Mahabharata": "Na Meru Słońce i księżyc chodzą po kręgu od lewej strony do prawej każdego dnia, i to samo dokonują gwiazdy". A oto jeszcze: "Góra swoim błyskiem na tyle przewyższa mrok nocy, że noc bywa trudno odróżnialna od dnia". "Dzień i noc razem równe rokowi dla mieszkańców tego miejsca". W "Tajttirijia Braminie" mówi się: To, czym jest rok, jawi się jednym dniem dla bogów". To jest to, co dla prostych śmiertelnych - rok, dla bogów na górze Meru - wszystkiego jedna doba, zawierająca noc, ranek, dzień i wieczór. Chyba nie można bardziej jasnych wskazówek na polarny rok przedstawić. Pamięć o polarnej ojczyźnie jest zawarta nie tylko w indyjskiej i parsyjskiej literaturze, ale też u innych narodów. Grecki autor Anaksymenes pisze, że obrót nieba podobny "obrotowi czapki na głowie czołowieka", co niezwykle dokładnie opisuje trajektorię ruchu gwiazd na Polarnym niebie. Inny grecki autor wskazuje, że "początkowa gwiazda polarna zawsze pojawiała się w zenicie". Tak samo i w dawnosłowiańskiej tradycji mówi się, że bóg Swarog nasadził niebo na tę gwiazdę jak na gwóźdź, i ono zaczęło swoje obracanie wokół gwiazdy polarnej, inaczej nazwanej Przykół-gwiazda, Koł-gwiazda. Wszystkie te opisy odzwierciedlają obraz nieba nie na naszych obecnych szerokościach, a na szerokościach Arktycznego regionu." Źródło: www.youtube.com/watch?v=tijSs3CZ_FQ "Mężczyzna to ten, kto podejmuje decyzje. Mężczyzna to ten, kto ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje i działania. Mężczyzna to ten, kto włada Siłą, Prawem, Władzą i Odpowiedzialnością. Kto rodzi się mężczyzną? – NIKT. Mężczyzną staje się. Mężczyzną staje się, osiągając swoje cele. Mężczyzną staje się, pokonując swoją słabość. Mężczyzną staje się, przezwyciężywszy ból i trudności. Mężczyzną staje się, biorąc odpowiedzialność za tych, którzy są słabsi. Pierwszy krok w stawaniu się Mężczyzną - przebudzenie swojej Siły. Kiedy Siła wzrosła do określonego poziomu, mężczyzna przechodzi swoją Próbę na dojrzałość. Jeśli mężczyzna z powodzeniem ją przeszedł, on otrzymuje dostęp do swojej Siły - Siły Wojownika. Osiągnąwszy Siłę Wojownika, i nie odurzając się jej władaniem, Mężczyzna zadaje sobie następujące pytanie: Do czego ją zastosować? Drugi etap w stawaniu się Mężczyzną: Określić swoje cele. Zrozumieć, czego chcesz od życia, od ludzi, żeńczyń i świata. Znajdź swą Ideę, znajdź swoje Dzieło. Zyskawszy Jasność Mężczyzna pojmuje, że aby osiągnąć cel - niezbędne są zasoby. Skąd je wziąć? I dlatego, w życiu Mężczyzny pojawia się Żeńczynia, władająca zasobami Wszechświata, umiejąca przekształcić myśli w materię – ona jawi się niezbędnym kluczem do Mocarności Mężczyzny. Uświadomiwszy to, przychodzi Trzeci etap w stawaniu się Mężczyzną: Poszukiwanie swojej Żeńczyni. Znalazłszy ją, on bierze za nią odpowiedzialność. Dlaczego? I jak to jest związane z zasobami? Bezpośrednio. Źródło męskich zasobów – jego Żeńczynia. To właśnie ona daje energię mężczyźnie. Kiedy? Kiedy mężczyzna ponosi za nią ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Za to mężczyzna otrzymuje od Żeńczyni Energię, na której osiąga swoje cele – takie wysokości, jakie tylko można sobie wyobrazić. Podążając tą drogą, Mężczyzna poznaje siebie, odkrywa własną siłę, zdobywa świat, Żeńczynię i tworzy swoją rodzinę." |
Kategorie
|