To, z powodu czego cierpi duża część świadomej ludzkości - to ostry niedobór Przyrody. Ludzie spędzają 24 godziny na dobę w mieszkaniowym i biurowym areszcie, pracują przy sztucznym świetle, jedzą w pomieszczeniu, poruszają się z domu do biura transportem i w ogóle nogą nie stąpają na przyrodzie. A jeśli stąpają, to ta przyroda posiada wygląd przewidywalno-geometrycznego parku z cementowymi dróżkami i ławeczkami na brzegach trawników, gdzie napisano: «Po trawnikach nie chodzić!». Większość z ludzi jeszcze pamięta stare dobre czasy, kiedy będąc dziećmi bawili się cały dzień na dworze i przychodzili do domu tylko po to, żeby pospać i zjeść. Te czasy już dawno minęły i mało prawdopodobne jest, że obecne dzieci również beztrosko pobiegną bawić się na dwór, dlatego że to niebezpieczne i dlatego, że podwórze brudne albo dlatego, że gry komputerowe ciekawsze. A, biurowi pracownicy, z przyzwyczajenia wdychają cyrkulowane między nosem a klimatyzacją powietrze i sporo spalin po drodze do domu i uważają, że to szczęście, że mamy tą pracę (przecież nasz poziom życia tyle podniósł się!). Profilaktyka chorób bez powrotu do przyrody po prostu nie jest możliwa. Dla wszystkich nas, a szczególnie dla dzieci. Dzieci bardziej cienko, subtelnie czują niepełnowartościowość miejskiego życia i wykazują to w charakterze alergii, częstych przeziębień, złych wyników w nauce. Przyroda działa profilaktykę chorób i przyroda leczy, ale kto z tradycyjnych lekarzy przepisuje leczenie przyrodą?! "Interpretacja wydarzeń ruskiej historii ХII - XVI w. w ostatnim czasie stała się ostrym zagadnieniem, przedmiotem zażartych sporów. No właśnie: przecież od tego czasu zachowało się dość dużo źródeł, i skrywać fałszerstwo (dokonane w ХVII w. przez miłośników «skracania naszej przeszłości») było możliwe tylko przy zachowaniu monopolu na środki informacji [media].
Tradycyjne przedstawienie «tataro-mongolskiej» inwazji jest kłamstwem, to jasne wszystkim. Pytanie zawiera się w przywróceniu oryginalnej historii. Historycy poszli dwoma drogami. Pierwszy - «euroazjatyckość» (G. Wiernadskij, Ł. Gumiliew [Г. Вернадский, Л. Гумилев] i inni) przypuszcza zachowanie faktycznej podstawy «tradycyjnej» wersji, ale przy totalnej ideologicznej inwersji, przy zamianie minusów na plusy i odwrotnie. Z punktu widzenia «euroazjatów», tataro-mongoły byli zaprzyjaźnieni z Rusią i znajdowali się z nią w stanie idyllicznej «symbiozy». Ale «życzliwość» «tataro-mongołów» w odnoszeniu do Rusi niezgodna jest z okropnym pogromem 1237-1240 r. Eurazjatycka teoria naniosła uderzenie według fałszywej wersji ruskiej historii. Jej pozytywny aspekt - w przezwyciężeniu zastarzałego oszczerstwa o jakoby stałej wrogości «lasu» i «stepu», o niezgodności Ruskich i Słowian z cywilizacją stepowej Eurazji. Interpretacja «tataro-mongolskiego» jarzma, przedłożona przez zwolenników «nowej chronologii» (A. Fomienko i inni), poszła dalej. Według Fomienki, żadnych «tataro-mongołów» w ogóle nie było; pod tą nazwą w średniowiecznych źródłach opisana... część państwa ruskiego. Stronnicy «nowej chronologii» przedstawiają dobór wiadomości, pozwalających twierdzić, że «Wielka Tataria» późnego Średniowiecza w zasadzie była zasiedlona Ruskimi. Rosja jako «kraj», jako geopolityczna realność istniała zawsze, przy czym w granicach «eurazjatyckiego» obszaru, - oto pozytywny wywód tej teorii. Mnóstwo źródeł, którym udało się uniknąć totalnej «czystki» XVII w., pozwala zdziałać zawarcie o realności «tataro-mongolskiej» agresji przeciwko Rosji. Ale charakter tej wojny, jej wydarzenia w tych źródłach przedstawiają się innymiaczej, niż w «tradycyjnej» wersji... Do niedawna wydarzenia 1237r. było przyjęte opisywać, zaczynając od zdobycia Riazania; uważa się, że «tataro-mongoły» zwalili się na Ruś niespodziewanie. To byłoby możliwe tylko w przypadku, gdy południowa, stepowa część wschodnio-europejskiej równiny w tym czasie zostawałaby niezaludnioną albo nie istniałaby. W istocie, do tego i nas próbowali przekonać. W rzeczywistości wojna zaczęła się nie w grudniu 1237 r., kiedy wojska Batyja [Batu-chana ?] podeszły ku Riazaniu, a wcześniej. Pierwsze uderzenie było skierowane przeciwko ałano-połowieckiemu stepowi: «Wiosną 1237 r. zdobywcy przeszli Wołgę i zaczęli przewlekłą i bynajmniej nie łatwą dla nich wojnę z połowcami i ałanami... Uparte sprzeciwienie połowców i ałanów pozwoliło Batyjowi skupić wojska dla wyprawy w północno-wschodniej Rusi tylko głęboką jesienią. Na Rusi wiedzieli nie tylko o tym, że przygotowuje się inwazję, ale nawet i o miejscu skupienia ordowego wojska». Pod pseudoetnonimem «mongołowie» w żadnym razie nie powinniśmy rozumieć rzeczywistych mongołoidów, żyjących na ziemiach obecnej Mongolii. Samonazwa, oryginalny etnonim autochtonów obecnej Mongolii - hałhu [халху]. Nigdy oni siebie nie nazywali Mongołami. I nigdy nie dochodzili ani do Kaukazu, ani do Północnego Przyczarnomorza [przy Morzu Czarnym], ani do Rusi. Hałhu, ojraty - antropologiczne mongołoidy, najbiedniejsza koczownicza "społeczność", składająca się z mnóstwa zdekompletowanych rodów. Prymitywne pastuchy, znajdujące się na nadzwyczaj niskim poziomie rozwoju wspólnoty pierwotnej ani przy jakichkolwiek okolicznościach nie mogli stworzyć nawet najprostszej przedpaństwowej społeczności, nie mówiąc już o carstwie, a tym bardziej większym imperium... Poziom rozwoju hałhu, ojratów ХII - XIV w. był równy poziomowi rozwoju aborygenów Australii i plemion basenu Amazonki. Ich konsolidacja i stworzenie przez nich nawet najprymitywniejszego oddziału wojskowego z dwudziestu-trzydziestu wojowników - pełny absurd. Mit o «Mongołach z Mongolii na Rusi» - jest największą i okrutną prowokacją Watykanu i Zachodu ogólnie przeciwko Rosji. Antropologiczne badania cmentarzysk XIII - XV w. wskazują absolutną nieobecność na Rusi mongoloidalnego elementu. To fakt, którego zakwestionować nie da się. Mongoloidalnej inwazji na Ruś nie było. I mongoloidalnego imperium w historii Euroazji nie było. Ale inwazja jako taka była. Były okrutne bitwy, oblężenia miast, pogromy, rozgrabienia, pożary... Była danina-dziesięcina, były «skróty» [ярлыки], umowy, wspólne wojenne pochody... - wszystko opisywane przez latopisy i kroniki było, wszystko to potwierdza się i archeologicznie. Żeby zrozumieć, kto w rzeczy samej zrealizował wtargnięcie na Kaukaz, w obszar nad Morzem Czarnym, na Ruś, a przed tym zdobył Chiny i Środkową Azję, kto złamał i podporządkował rusów-ałanów, rusów-połowców Wielkiego Stepu, a potem i russów Kijowskiej Rusi, trzeba po prostu określić ten naród, tę wspólnotę, która posiadała potencjał dla tak wielkich i trudnych dzieł. W stepowo-leśnym okresie Eurazji od Kaukazu do Ałtaju i Sajany, włączając w to i Wewnętrzną Mongolię, żadnej realnej siły, żadnego narodu, oprócz późnych rusów skifo-sybirców, spadkobierców umiarkowanie zimnego, ogromnego i potężnego skifo-sybirskiego świata, nie było. Nawet jeśli by taki naród pojawił się, byłby rozgnieciony przez skifo-sybirców bezlitośnie. Setki potężnych rodów, połączonych językiem, umiarkowanozimno-aryjskimi tradycjami superetnosu, jednolitą języcieską [językową] wiarą - setki i setki tysięcy doskonale uzbrojonych wojowników, profesjonalnych witeziów w wielu pokoleniach, potężnych rusowłosych i jasnookich rusów-umiarkowanozimnych - oto kto był realnymi «mongołami». Tylko oni, te niezwyciężone i jare rody mogli zjednoczyć się dla wielkiego zdobycia, dla wielkiej wyprawy (w którą nieszczęśliwych dzikich-hałhu nie wzięliby i poganiaczy). Russom skifo-sybirskiego świata nie mógł oprzeć się nikt - i autor danego badania wie o tym i pisze o tym - właśnie rusy dawali dynastie i elity chińskim carstwom, trzeba dodać - i gwardie z urzędnikami też. Właśnie oni, razem z rusami Środkowej Azji podporządkowali sobie ją w wymienianych latach. Kto mógł mierzyć się z nimi! Kto mógł sprzeciwić się im! Mongoloidalnych ojratów i hałhu Chińczycy przegnaliby batogami, a do Środkowej Azji oni by po prostu nie doszli. W wyprawie na zachód skifo-sybirskie rusy pobili Tatarów Uralu i Powołża, przyłączyli ich ku swoim «ordom» (tak będzie znane, że «orda» nie jest tureckim albo mongolskim słowem, «orda» - to charakterystyczna transformacja słowa «rod» przy przejściu we wczesnoniemieckie języki: porównaj, «rod» - «orda, ordnung, order», «rabota» - «arbajt». Skifo-sybirskie rusy, języczniki, gnali przed siebie i rzucali na ubój, na ściany miast drużyny ujarzmionych narodów - tatarów, bułgarów, rusów-ałanów, rusów-połowców. Przy czym Tatarzy byli języcznikami «umiarkowanozimnego sensu», oni, jak i ogólnie «turecka grupa», nie tak dawno wyizolowali się z umiarkowanozimnej wspólnoty i mongoloidalnego zanieczyszczenia praktycznie (w odróżnieniu od krymskich Tatarów - «krym tatarłar») nie mieli. «Tataro-mongolską» inwazją był najazd skifo-sybirskich rusów-języczników, wciągających w swój potężny «dziewiąty wał» języczników-Tatarów, języczników-połowców, rusów-ałanów, wtórnych rusów-języczników Środkowej Azji... - inwazją rusów-języczników Azji na rusów-chrześcijan «feudalnie-rozdrobnionej» Wielkiej Władimiro-Suzdalskiej i Kijowskiej Rusi. Bajki o mongołach-ojratach trzeba zostawić tym, kto je skomponował. Właśnie skifo-sybirskie rusy, opierając się na zdobytych królestwach i imperiach, w tym i na Rusi, stworzyli Wielkie «mongolskie» Imperium. Odradzać się i degradować Imperium-Orda (Imperium-Ród) zaczęło po jej narastającej i totalnej islamizacji, której sprzyjał przypływ do Złotej (poprawnie, Białą) Ordy ogromnej liczby arabów. Islamizacja w rezultacie i stała się przyczyną rozpadu potężnego Imperium. Historia Eurazjatyckiej Imperium-Ordy doszła do nas w «krzywych zwierciadłach» muzułmańskich i katolickich źródeł. Ani jeden z ruskich latopisów nie wzmiankuje ani «mongołów» ani «Mongolii» - ich po prostu nie było. Wtargnięcie, okrutne według następstw, było. «Symbiozy» nie było, Gumiliow idealizuje przeszłość. Ale mocne, umowne, krewno-rodzinne relacje były. I jeśli najpierw rusów Rusi i rusów Ordy rozdzielały wiara i układ, a także różnica w socjalno-politycznym rozwoju (rusy-chrześcijanie Rusi już pokonali rodowe fazy, mieli «rozwinięty feudalizm», a rusy Ordy przeżywali rodowy szczyt «wojennej demokracji»), to potem wiek islamizacja rusów i tatarów Ordy zorała niepokonaną miedzę między etnokulturno-ięzykowymi «braćmi», a, dokładniej, do reszty odrąbała od superetnosu rusów jego zislamizowaną euroazjatycką część (z wyjątkiem tych ruskich «Tatarów», co dziesiątkami tysięcy przyjmowali prawosławie i przechodzili na służbę Rusi-Rosji). Imiona Батый, Беркей, Себедай, Угадай, Мамай, Убиляй, Чагадай, Боро(н)дай i inne - też ruskie imiona, tylko nie prawosławne, a języczeskie (później w tej samej manierze ruskie, i szczególnie rusy-sybiracy, zaczęli nazywać swoich «mniejszych braci» - Растерзай, Догоняй, Угадай...). A w tym, że «chany» rusów skifo-sybirskiej Ordy przyjmowali do swojej armii drużyny rusów-ałanów, rusów-jasów, rusów Władimiro-Suzdalskiej i Kijowskiej Rusi, tatarów-języczników, nie ma nic dziwnego. Byłoby dziwne, jeśli by oni zbierali armię z hałhu, chanty, mansi, ojratów - z taką «armią» oni by nigdy nie wydostali się z «Mongolii». Co się tyczy opisów okrucieństw i bestialstw «tataro-mongołów» na Rusi - to jest rusów-języczników, to nie mniej malowniczo opisywali ich czyny i przy wyprawach rusów na Bizancjum, na Bałkany, na Brytyjskie wyspy. Ale niewątpliwe to, że mongoloidalnej inwazji na Ruś nie było. I jeszcze w tym, że drobni podmiejscy narodcy i materialistyczno-lichwiarski «internacjonał», jak i zawsze, dorobili się na sporach między rusami i, korzystając z niesnasek i wojen, wywieźli na niewolnicze rynki dziesiątki tysięcy ruskich, w zasadzie kobiety i dzieci ze zrujnowanych sioł, pozostałych bez obrony mężczyzn-wojowników. Szczególną rolę w tym odegrali «krymscy tatarzy», mający nader pośredni stosunek tak do Ordy, jak i do powołżańsko-uralskich europeoidnych tatarów, którzy od sporów ucierpieli nie mniej, niż ruskie. Ci gracze polityczni, co próbują wcisnąć współczesnym Tatarom, że ich przodki byli «wielkimi zdobywcami» i «trzymali w niewolnictwie Ruś», - są łgarzami, wysiłki ich skierowane na szczucie na siebie narodów wedle zasady: dziel i rządź. Nam trzeba pamiętać, że oryginalni europeoidni tatarzy - to uboczny synowski etnos, oddzielić się z superetnosu na umiarkowanozimne stadia. Różnica między rusami i tatarami-języcznikami, nosicielami wychodzącej umiarkowanozimnej tradycji, była znacznie mniejsza niż między obecnymi Ruskimi a Tatarami-muzułmanami." Źródło: ruspravda.info/Kem-zhe-bili-mongolo-tatari-prishedshie-na-Rus-v-XIII-v.-1505.html Bardzo ciekawy materiał do zgłębiania. Polecam.
www.kramola.info/vesti/neobyknovennoe/kogda-derevya-byli-bolshimi Z dawnych czasów do nas doszła tradycja pleść i tkać maty z traw. Dzisiaj ta tradycja przedłużana jest przez mistrzów, którzy z dużą lubością wykorzystują naturalny materiał. Z trawy, kory, liści, witek oni tworzą dywany, chodniki, gobeliny, parawany i inne wyroby, które radują oko naturalnym pięknem. Gobelin, utkany z traw albo trawiasty dywan, może stać się nie tylko ozdobą. Lecznicze trawy, wchodzące w jego skład i dusza, włożona przez mistrza, stworzą w domu zdrową i sprzyjającą atmosferę. Żeby stworzyć podobne dzieło, trzeba lubić i znać trawy, ich właściwości. Trawy, witki, kora są wykorzystywane przez okrągły rok. Doświadczeni mistrzowie wiedzą, w jakie pory roku najlepiej zbierać tę albo inną część rośliny. Jak najlepiej wysuszyć naturalny materiał, żeby nie utracić koloru, właściwości. Najzwyklejsze trawy, które rosną w polu, przy drodze, przy lesie, spojrzyjcie, jak zaczyna grać faktura, kiedy one utkane! Trawy ciekawią nie tylko swoją indywidualną fakturą, ale też naturalnym aromatem. Są trawy, które wydzielają swój cienki aromat latami. A tkają dywany i gobeliny z traw na ręcznie przystosowanym do tkactwa — krośnie. Krosno podnosi się w górę, w dół, i w otwierającą się lukę kładzie się trawę. Utkany dywan doskonale zachowuje się latami nie tracąc swojego koloru, faktury. Ciekawie przywozić z podróży dywany, utkane z miejscowych traw. Oni bardzo długo grzeją oko i duszę wspomnieniami. Trawy wyśmienicie łączą się z plecionymi wstawkami, elementami, wtedy w wyrobie pojawia się objętość, powstaje głębina. Tkactwo trawami — to nieskończone natchnienie, nowe idee i odkrycia. Chodniczki, dywany, gobeliny — naturalna różnorodność, która tworzy nam przepiękny nastrój. |
Kategorie
|